Przez wiele lat mówiłam sobie, że w moim życiu wszystko układa się idealnie, że nie mam żadnych traum, radzę sobie w życiu całkiem dobrze, mam fajnego męża i spełniam się w dziale consultingu i sprzedaży w przyjaznej korporacji. Do czasu aż…. dwadzieścia lata temu na świecie pojawiło się moje pierwsze dziecko.
Wtedy okazało się, że… jednak sobie nie radzę. Chcę być spokojną i wyrozumiałą mamą, a nie radzę sobie ze swoją złością; chcę być dobrą dla siebie, a jestem dla siebie surowa i ciągle tkwię w poczuciu winy; chcę mieć dobrą relację z mężem, a w zmęczeniu i frustracji mówię słowa, których potem żałuję. To właśnie wtedy postanowiłam, że muszę, tak muszę!, sobie pomóc.
Niezliczone ilości godzin własnej terapii, warsztatów, ustawień systemowych, szkoleń, na których pracowałam ze swoim wewnętrzny dzieckiem, z trudnymi emocjami, z przekonaniami, z ciałem, pomogły mi przepracować niesłużące mi schematy oraz rany i traumy. Dzięki temu stopniowo zaczęłam czuć się coraz lepiej sama ze sobą, a w moich relacjach z bliskimi pojawiło się więcej spokoju, bliskości i miłości.
Im bardziej się w tym osadzałam, im więcej miałam narzędzi z obszaru rozwoju osobistego, tym większe było moje pragnienie, żeby pomagać w tym też innym kobietom.
Urodziłam moje drugie dziecko i nie wróciłam już do korporacji. Skończyłam Szkołę Trenerów i Coachów Umiejętności Wychowawczych w Laboratorium Psychoedukacji i zaczęłam zawodowo wspierać mamy w ich wyzwaniach wychowawczych.
Jednak dość szybko w mojej pracy zauważyłam, że samo poznanie narzędzi wychowawczych przez moje klientki, nie wpływało lepiej na ich relacje z dzieckiem. Czułam, że w nich samych jest coś, ukryte głęboko, co nie pozwalało im na zastosowanie wiedzy, którą miały.
Przez kolejne osiem lat wspierania kobiet, stawało się dla mnie jasne, że kluczem do spokoju i spełnienia, jest przepracowywanie własnych wewnętrznych schematów i traum, ponieważ to one są źródłem wyzwań.
Dlatego dziś podczas indywidualnych, głębokich sesji z moimi klientkami, pomagam w uzdrowieniu tych właśnie ran, traum i niesłużących schematów.
Gdy pojawiło się pierwsze dziecko, zatrzymałam się.
Odkryłam, czym jest spokój, harmonia, tu i teraz. Nie wróciłam już do korporacji, całkowicie oddałam się wychowaniu syna. Zaczęłam zwracać dużą uwagę na to, żeby nawiązać z nim świadomy kontakt, bliskość i dobrą relację. Stałam się uważną mamą.
Kiedy urodziła się moja córka, sama potrzebowałam wsparcia – czułam się przytłoczona, zagubiona. Przez długi czas mierzyłam się z moimi obawami, że nie jestem wystarczająco dobrą mamą.
Wtedy zanurzyłam się w obszar rozwoju osobistego, korzystałam z pomocy coachów i różnych nauczycieli. Przeznaczyłam rok wyłącznie na intensywną pracę nad sobą.
Kiedy doświadczyłam na sobie, jak można komuś pomóc, to stwierdziłam, że ja też tak chcę. Wtedy zrozumiałam, że moją misją nie jest uczenie angielskiego, że ja chcę pomagać całościowo.
Tylko że myślałam, że oprócz uczenia angielskiego ja nic więcej nie potrafię.
Że przecież oprócz tego jestem tylko mamą. I wtedy mnie olśniło, że jaką TYLKO MAMĄ!?! Przecież ja jestem AŻ MAMĄ. Uświadomiłam sobie, jaką ilość książek o wychowaniu przeczytałam, w ilu warsztatach wzięłam udział, ile posiadam wiedzy z moich studiów pedagogicznych. I że moje dzieci codziennie dostarczają mi nowych lekcji. I wtedy zrozumiałam, jak ogromne są moje wiedza i doświadczenie.
Rzuciłam uczenie (choć wszyscy łapali się za głowę!). Ukończyłam Szkołę Trenerów i Coachów Umiejętności Wychowawczych w Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. Zostałam też trenerką metody Ok, tak może być!©, pomagającej uporać się z trudnymi emocjami. Dziś prowadzę warsztaty dla rodziców oraz coaching dla mam.