Dziś pieczemy z córką zdrowe ciasteczka z mąki jaglanej. Żeby ją uzyskać, mielę kaszę jaglaną. Niestety robię to za krótko, więc zamiast mąki wychodzi mi kasza drobno zmielona. Nie bardzo się tym przejmuję i postanawiam mimo wszystko użyć jej do zrobienia wypieków. Przy ich wyrabianiu czuję, że

jednak dokładniejsze zmielenie byłoby wskazane, ale na to jest już niestety za późno.

Nieopatrznie rzucam wtedy następujące zdanie: „Zobacz, córcia, jak ta kasza mnie oszukała, w ogóle się zmielić nie chciała”.

W odpowiedzi słyszę:  „Mamo, ale wiesz, że to nie jest wina kaszy, tylko Twoja. Sama mówiłaś, że jeśli się uderzę o krzesło, to nie jest wina krzesła, jak to często wtedy nazywam. Tylko po prostu szłam i nie zwróciłam uwagi, że ono tu stoi”.

 

Dzieci uczą się przez modelowanie

No tak, córcia – przyznaję Ci rację. Po pierwsze to nie jest wina kaszy jaglanej. To moja wina, moje niedopatrzenie, mój pośpiech.

Skoro uczę dziecko nieprzerzucania odpowiedzialności za swoje niepowodzenie na czynniki zewnętrzne, to sama mam dawać odpowiedni przykład i nawet w żartach nie mówić inaczej.

Dzieci uczą się przez modelowanie. To znaczy, że obserwują nas na każdym kroku. Sprawdzają, czy to, o czym mówisz, wcielasz w swoje życie. Czy jesteś spójny. Czy postępujesz według norm i zasad, które głosisz. Jak ma się Twoja uczciwość do realnych sytuacji. Czy ucząc dzieci życzliwości, sam jesteś życzliwy do innych.

Ważne jest to co robisz, a nie to co mówisz. Mówisz jedno, a robisz drugie?  Dzieci wyczują fałsz rodzica na kilometr. Możesz mówić wszystko, ale i tak Twój przykład będzie dla dziecka najważniejszy. Dajesz lekcje werbalnie – potwierdź to swoim zachowaniem.

 

I rób to w każdej sytuacji  

Czy ciastka z mąki jaglanej spotkają się z aprobatą moich dzieci? Kiedy dzwonek w piekarniku ogłasza finał fazy wstępnej, przechodzimy do fazy właściwej – degustacji. Po małym kęsie słyszę od córki: „Eee, szału nie ma”.

No to pięknie, myślę. Patrząc na białą od mąki kuchnię, kalkuluję w głowie wydane pieniądze i  przeznaczony czas (powstrzymuję się w tamtym momencie od nazwania go zmarnowanym). Trzy blachy pieczołowicie robionych ciasteczek w zamian za „eee, szału nie ma”.

Biorę zbawienny oddech. Wiem, że to od mojego podejścia do sprawy zależy, jaką naukę z tej sytuacji wyciągnie moja córka.  Wiem, że jeśli będę wściekła, a powiem, że nic się nie stało, to ona i tak wyczuje mój fałsz.

Oddech robi swoje. Wyciągam z tego zdarzenia pozytywne wnioski. To nie była próba, która się nie udała i która może nas zdołować na długie dni i zniechęcić do zbliżania się do kuchni. To była jakaś lekcja. Przecież nie wszystko zawsze uda się za pierwszym razem.

Wtedy słyszę słowa mojej córki, po których jestem przekonana, że ona, oprócz tego, że potrafi mnie bacznie obserwować,  na pewno potrafi jeszcze czytać w moich myślach: „ Mamo, wiemy co poprawić następnym razem”

Tak, przecież może być jeszcze następny raz.  Jesteśmy bogatsze o to doświadczenie. Następnym razem wyjdą lepsze.  Szczególnie jeśli mama przestanie winić kaszę jaglaną za to, że jest źle zmielona ?

A jak to jest u Ciebie z tą spójnością pomiędzy tym, co mówisz i robisz ? Pamiętasz o tym? Uważasz, że to jest ważne?

 

Podziel się postem!

Spodobał Ci się artykuł? Uważasz, że jest wartościowy? Jeśli tak, to bardzo się cieszę :)
Zostaw swój komentarz i podaj dalej. To dla mnie ważne. Dziękuję, Asia