Taka zwyczajna wizyta w sklepie spożywczym. Chodzę po sklepie. Dziś w planie między innymi kupno płatków owsianych – na ciepłe, pożywne śniadanie. Dzień jak co dzień, wszędzie krzątają się pracownicy, akurat trwa dostawa towaru, jest też kilku klientów. W powietrzu unosi się zapach pieczonego kurczaka.

Staję przed półką z różnymi płatkami – szukam owsianych jak najmniej przetworzonych. Nagle mój wzrok pada na takie instant i dostaję olśnienia. Po co stworzono produkty błyskawiczne – no po to, żeby, jak sama nazwa mówi, potrawa mogła być przygotowana natychmiast. Zalewasz wodą – masz. No ewentualnie gotujesz, ale tylko chwilę – na więcej nie ma przecież czasu. To nic, że takie płatki mają mniej wartości odżywczych – ma być szybko i już.

A na przykład kawa? No też może być instant. To nic, że czasem boli po niej żołądek i czytałeś, że do najzdrowszych nie należy. Można by zastąpić ją kawą naturalną gotowaną z imbirem, kardamonem, cynamonem – cudownie pachnąca i rozgrzewająca w zimowy poranek. Tylko znowu ten brak czasu.

 

Produkty instant a wychowywanie dzieci

Co ma piernik do wiatraka, czy raczej produkty instant do wychowania dziecka? Otóż myślę, że często jako rodzice chcemy, żeby to drugie było równie błyskawiczne. Mam pomysł na moje – mówisz i masz, takie ma być, tylko szybko.

Albo czytam książkę o wychowywaniu – stosuję proponowaną metodę i już mam to, o co mi chodzi: grzeczne, potulne, spełniające moje oczekiwania dziecko. A jak to nie działa, to może jakiś specjalista od dzieci mi pomoże – pójdę, dostanę pigułkę, zapodam i ona wszystko naprawi.  Instant ma się rozumieć!

 

Wychowywanie jest długim procesem

Im dłużej jestem mamą, tym bardziej wiem, że wychowywanie to nie jest sprawa instant. Nic nie stanie się od razu. Nie istnieje żadna magiczna recepta na szybkie wychowanie dziecka. Co więcej nie odbywa się ono o wyznaczonej do tego porze. Jest procesem – tak jak jest nim długie gotowanie kawy.
Pozostając w tematyce jedzeniowej, pamiętam, jak kiedyś pewien kucharz powiedział, że gotowanie ma sens wtedy, gdy jesteśmy w stanie poświęcić temu czas, stać nad kuchenką i doglądać potrawy, czyli robić to z sercem. Wówczas potrawa wyjdzie dobra. Lubię tak myśleć, kiedy kucharzuję.  Mam wtedy w głowie zwrot, że to jedzenie jest made with love (wykonana z sercem) czyli stanowi całkowite przeciwieństwo instant.

Lubię myśleć tak też o dzieciach, że są nie tylko made with love ;), też brought up with love, czyli wychowywane z sercem. Otaczane opieką i doglądane z sercem. Czy taka „potrawa” wyjdzie dobra? Czy jej potrzeby zostaną zaspokojone? Czy będzie smakowita, esencjonalna i dobrze doprawiona? Nie wiem, ufam, że tak.

Co o tym sądzisz? Doglądasz cierpliwie swoje „potrawy” czy wybierasz „instant”?

 

Podziel się postem!

Spodobał Ci się artykuł? Uważasz, że jest wartościowy? Jeśli tak, to bardzo się cieszę :)
Zostaw swój komentarz i podaj dalej. To dla mnie ważne. Dziękuję, Asia